DLACZEGO „SIECI” ATAKUJE RODZINY ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH?

PUBLIKUJEMY ODPOWIEDŹ PREZESA STOWARZYSZENIA RODZIN ŻOLNIERZY NIEZŁOMNYCH PODKARPACIA NA ARTYKUŁ MARCINA WIKŁO PT. „BIZNES NA BOHATERACH”

Z prawdziwym niedowierzaniem i zażenowaniem przyjąłem artykuł Marcina Wikło pt. „Biznes na bohaterach”, który ukazał się w numerze 52/2022 tygodnika „SIECI”. Ten tendencyjny i nierzetelny tekst wyrządził olbrzymią krzywdę wielu środowiskom patriotycznym i rodzinom Żołnierzy Wyklętych, które przez ostatnich kilka lat otrzymały od kancelarii Anny Bufnal profesjonalną pomoc, i które dzięki tej pomocy doczekały się w końcu sprawiedliwości. Artykuł wyrządza krzywdę również tym wszystkim, którzy w dobrej wierze zaangażowali się we współpracę z omawianą kancelarią w dziele przywracania pamięci i rehabilitacji Żołnierzy Wyklętych i w sytuacji braku jakiegokolwiek zainteresowania tym tematem ze strony instytucji państwowych.

POMINIĘTE RODZINY

Z całym szacunkiem dla autora tekstu, z którym łączą mnie nie tylko wspólne zainteresowania losami żołnierzy wyklętych ale również uczestnictwo w wielu poświęconych im imprezach, trudno jest mi naprawdę nie oceniać  jego artykułu jako tendencyjnego i zmanipulowanego. Nie tylko dlatego, że w mojej ocenie pominął w nim bardzo istotne fakty, ale również dlatego, że nie uznał za stosowne skontaktować się ze mną jako prezesem jednego z najstarszych w Polsce stowarzyszeń zrzeszających rodziny Żołnierzy Wyklętych, które od kilku lat z powodzeniem współpracuje z kancelarią Anny Bufnal. Nie sądzę aby Pan Redaktor o nas nie słyszał, chociażby z uwagi na szereg ważnych imprez jakie zorganizowaliśmy we współpracy z władzami samorządowymi i Kancelarią Prezydenta RP począwszy od 2013 roku. Nie sądzę ponadto aby Panu Redaktorowi umknęło to, że kilkakrotnie gościliśmy na festiwalu „Niepokorni Niezłomni Wyklęci” i wyprodukowaliśmy nagrodzony tam w 2017 roku „Złotym Opornikiem” film pt. „Hieronim Bednarski. Wyklęty z czerwonej wsi”. Jest to o tyle zaskakujące, że przecież Pan Redaktor Wikło od lat mocno angażuje się w przebieg tego szacownego konkursu.

UKRYTY CEL ARTYKUŁU

Nie sposób zatem nie uznać, że pomijając nas, czyli rodziny Żołnierzy Wyklętych, w trakcie pisania tego artykułu Pan Redaktor Wikło zrobił to świadomie i miał w tym jakiś ukryty cel. Mogę się jedynie domyślać jaki. Ktoś szepnął mu po prostu, że nasza opinia na temat działań kancelarii Anny Bufnal będzie pozytywna, a to z kolei nie pokrywało się z tezą przygotowywanego artykułu.  Został on napisany tak skandalicznie nierzetelnie i pod z góry określoną tezę, że trudno naprawdę nie uznać, że powstał on na zamówienie kogoś komu bardzo przeszkadzają ostatnie orzeczenia polskich sądów zapadłe wobec Żołnierzy Wyklętych za sprawą właśnie kancelarii Anny Bufnal. Ujawniają one bowiem wieloletnie zaniedbania Państwa Polskiego i wielu wpływowych instytucji państwowych w przywracaniu pamięci o Żołnierzach Wyklętych i unieważnianiu wydanych wobec nich wyroków stalinowskich sądów.

Skuteczność tych postępowań jest również nie na rękę lobby sędziowskiemu, które zmuszone jest bardzo często rewidować skandaliczne orzeczenia zapadłe w tych sprawach w latach 90. XX wieku. Niebagatelny w tej sprawie jest również fakt, że ok. 30% wyroków zapadłych w czasach stalinowskich przeciwko działaczom podziemia niepodległościowego nadal w Polsce obowiązuje, i że jest to sytuacja hańbiąca Państwo Polskie i jego instytucje. Nie tylko dlatego, że nasze państwo nie podjęło do tej pory żadnych działań aby ten stan rzeczy zmienić, ale przede wszystkim z uwagi na rodziny Żołnierzy Wyklętych, które czasami od kilkudziesięciu lat zderzają się z całkowitą obojętnością ze strony tych instytucji, i które do tej pory nie otrzymały w tej mierze żadnej pomocy. Jako stowarzyszenie dysponujemy obszerną korespondencją w tych sprawach, która w dużej części jest zwyczajnie kompromitująca.

PRZEMILCZANE OSIĄGNIĘCIA

Trudno doprawdy nie zauważyć, że ujawnienie tych faktów oraz nagłośnienie problemu obowiązujących nadal stalinowskich wyroków wydanych na Żołnierzy Wyklętych nastąpiło właśnie za sprawą działalności fundacji „IUS MEMORIAE”, której w ostatnich latach udało się (oprócz uzyskiwania odszkodowań) unieważnić wiele tego typu orzeczeń w sprawach, których nikt do tej pory nie chciał się podjąć. To właśnie na tym polu rozwija się od kilku lat nasza dotychczasowa współpraca z fundacją i muszę stanowczo stwierdzić, że zrzeszone w naszym stowarzyszeniu rodziny, które do tej pory nawiązały współpracę w wymienioną kancelarią, chwalą sobie zarówno profesjonalizm jej przedstawicieli, jak również szybki tryb wnoszenia spraw do sądu, co ma kluczowe znaczenie ze względu na wiek osób występujących w tych sprawach. Pragnę w tym miejscu stanowczo podkreślić, że wspomniana kancelaria nie pobiera od naszych rodzin żadnych opłat za postępowanie o unieważnienie wyroku, a wszelkie koszty postępowania rekompensuje sobie dopiero ze środków uzyskanych z odszkodowania, jeśli oczywiście zdoła je uzyskać. Rodzina Żołnierza Wyklętego nie ponosi na tym etapie żadnego ryzyka i żadnych kosztów. Wszystkie koszty postępowania pokrywa kancelaria i to nie mając żadnej gwarancji, że uda jej się uzyskać odszkodowanie. Rodziny decydujące się na współpracę z kancelarią godzą się na ustalony w umowie procent od odszkodowań, który ma zrekompensować koszty ponoszone przez kancelarię i umożliwić jej dalszą działalność. Nie wiem doprawdy jak można w zasadach takiej współpracy doszukiwać się jakiegoś drugiego dna. Jest chyba oczywiste, że każdy podmiot świadczący tego typu usługi musi na siebie zarabiać, dlatego warunki umowy za każdym razem spotykają się ze zrozumieniem ze strony rodzin, zwłaszcza, że mają one świadomość tego, iż pozyskane przez kancelarię pieniądze będą spożytkowane w następnych tego typu sprawach.  Dzięki takiej formule działalności omawianej kancelarii, udało się wszcząć postępowania i uzyskać pozytywne orzeczenia w sprawach wydawałoby się beznadziejnych, rozpatrzonych już negatywnie w poprzednich instancjach na początku lat 90. XX wieku.  Sztandarowym przykładem jest tutaj sprawa żołnierza AK i WiN Piotra Pięty „Visa”, którą obszernie relacjonujemy na portalu „Tajna Historia Rzeszowa” (www.tajnahistoriarzeszowa.wordpress.com). Dla unieważnienia chociażby tego jednego wyroku, warto było podjąć tę współpracę. Wstrząsnął on bowiem lokalnym establishmentem i zrehabilitował w oczach społeczeństwa żołnierza, który przez dziesięciolecia, a nawet w wolnej Polsce, był opluwany jako bandyta, również przez swoich kolegów ze Światowego Związku Żołnierzy AK. Okazało się, że po wielu latach, dzięki kancelarii Anny Bufnal, można było przywrócić sprawiedliwość. Żadna z instytucji państwowych nie podjęła takich starań pomimo licznych próśb.

PRZEMILCZANE FAKTY

I to jest mój główny zarzut jaki kieruję do Marcina Wikło. W swoim artykule nie wspomniał on w ogóle o tych faktach oraz o tym, że znakomita większość postępowań prowadzonych przez kancelarię Anny Bufnal (przynajmniej jeśli chodzi o nasze stowarzyszenie) rozpoczynała się właśnie od wniosków o unieważnienie tych spośród stalinowskich wyroków, które nadal obowiązują i które nadal uniemożliwiają pełną rehabilitację społeczną i prawną wielu Żołnierzy Wyklętych. Takich spraw jest jeszcze bardzo dużo i ich pozytywne załatwienie jest dla nas najważniejsze i stanowi nadal główny cele naszej współpracy z kancelarią. Poza tym jasno i wyraźnie podkreślam, że nikt z przedstawicieli kancelarii nigdy nie proponował nikomu z naszego stowarzyszenia jakichkolwiek gratyfikacji za kontakty do rodzin. Z entuzjazmem przyjęliśmy bowiem zaoferowaną nam pomoc i nikt nigdy nie myślał aby za realizację tak szczytnego celu brać jakiekolwiek pieniądze. Przedstawiciele kancelarii to ludzie obdarzeni dużą kulturą osobistą, wyczuciem i delikatnością w załatwianiu spraw formalnych, na co wskazują zwłaszcza współpracujące z nimi rodziny. Nie mam żadnych zastrzeżeń do ich postawy moralnej.

PRÓBA PODSYCANIA RODZINNYCH ANIMOZJI

Czytając artykuł Pana Wikło odnosi się nieodparte wrażenie, że całkowicie tendencyjnie dobrał on sobie rozmówców i komentatorów. Są to w większości ludzie, których nowelizacja ustawy z 1991 roku w ogóle nie dotyczy, o czym autor również dziwnym trafem zapomniał wspomnieć. O odszkodowania za represjonowanych mogą się bowiem starać tylko ich dzieci. Dalsi krewni nie mają żadnych praw w tym względzie, co oznacza że nie mają w tym również żadnego interesu. Dlatego w mojej ocenie, zwracanie się do nich z prośbą o komentarz w tej sytuacji , jak to miało chociażby miejsce w przypadku Bartłomieja Kurasia, było dość ryzykownym posunięciem ze strony autora gdyż mogło podsycać różne zadawnione animozje rodzinne. Trudno mi sobie wprost wyobrazić aby Pan Wikło nie zdawał sobie z tego sprawy, jest przecież doświadczonym dziennikarzem. Czyżby ukrytą intencją redaktora było skłócenie środowiska rodzin Żołnierzy Wyklętych? To pytanie uważam za całkowicie zasadne. Artykuł ten pośrednio kreuje taką właśnie rzeczywistość.

PRÓBA SKOMPROMITOWANIA ŚRODOWISKA ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH

Z przykrością stwierdzam, że autor świadomie lub nieświadomie skompromitował w swym artykule kilka znaczących i zasłużonych dla naszego środowiska osób. Z prawdziwym zażenowaniem czyta się m.in. wypowiedź niewtajemniczonego zapewne w szczegóły sprawy Romualda Rzeszutka, z której wynika, że ważniejszy dla niego jest pomnik niż pomoc rodzinom Żołnierzy Wyklętych świadczona przez profesjonalną kancelarię prawną. Stawia go to w niezbyt chlubnym świetle, bo przecież wystarczyło się głębiej zainteresować otrzymaną propozycją, popytać, poszukać w Internecie, aby stwierdzić, że nikt tutaj nikogo nie naciąga, i że sporo rodzin Żołnierzy Wyklętych mogłoby uzyskać oczekiwaną od lat pomoc, podobnie jak to ma miejsce u nas. Z klei cytowany kilkakrotnie dr Tomasz Łabuszewski wspomina jedynie o niedobrym PR wokół Żołnierzy Wyklętych, tak jakby walka o ich rehabilitację prawną i zadośćuczynienie rodzinom była czymś kontrowersyjnym „w dobie inflacji” i „biedniejącego społeczeństwa”. To żenujące, że tak zasłużonego w przywracaniu pamięci o wyklętych autora przedstawia się właśnie w taki sposób. Prawdziwie oburzające są natomiast zacytowane w artykule słowa Arkadiusza Gołębiewskiego o tym, że „miliony z odszkodowań szczęścia im nie dadzą” oraz o tym, że rodziny Żołnierzy Wyklętych „mają małe marzenia” bo „całe życie byli wbijani w poczucie, że są gorsi, i że nic im się nie należy”.  Okoliczności te stawiają niestety Arkadiusza Gołębiewskiego w gronie osób podważających zasadność dochodzenia roszeń przez rodziny Żołnierzy Wyklętych. Ta szokująca konstatacja została w dodatku przypieczętowana jego własnymi słowami o tym że „to pomysł, który musiał przyjść z zewnątrz” (Z Rosji?). Osobiście nie rozumiem, jak takie zasłużone i światłe osoby mogły dać się wpuścić w przysłowiowe maliny i swymi wypowiedziami postawić się w opozycji do dużej części rodzin osób represjonowanych w okresie komunistycznym, które od lat usiłują dociec swych roszczeń. To po prostu jest jedna wielka kompromitacja.

ZARZUT: NIERZETELNOŚĆ

Reasumując należy podkreślić, że artykuł ten niczego nie ujawnia, niczego nie demaskuje, nikogo nie kompromituje, nikogo nie oskarża, pomija opinie wielu kluczowych i związanych ze sprawą środowisk, w tym przedstawicieli samej kancelarii i rodzin Żołnierzy Wyklętych, które z nią współpracują. Pomija najważniejsze fakty z tej współpracy i nie wspomina w ogóle o korzyściach jakie płyną z tej współpracy dla całego środowiska. Skupia się jedynie na jednym skrajnym przypadku. To w oczywisty sposób świadczy o jego skrajnej nierzetelności i kompromituje znanego dziennikarza w oczach całego środowiska. Przykro mi z tego powodu. Panu redaktorowi Wikło pragnę przy tej okazji przypomnieć, że aby służyć polskim rodzinom Żołnierzy Wyklętych nie wystarczy brylować na salonach i fotografować się z bohaterami dla potrzeb własnego PR, trzeba jeszcze podjąć codzienną i żmudną pracę z tymi ludźmi, czasami wbrew wszystkiemu i wszystkim, ryzykując własną karierą i życiem rodzinnym. Zanim podejmie Pan kolejny raz ten temat, radzę tego właśnie spróbować. Zapraszam do współpracy.

Marcin Maruszak

Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia

Redaktor Naczelny Magazynu Historycznego „Tajna Historia Rzeszowa”

Dodaj komentarz